Praca dla robotów

2020-07-01

Małgorzata i Leszek Olszewscy, gospodarujący na 130 ha i utrzymujący stado bydła mlecznego w Białowieżynie w woj. kujawsko-pomorskim uważają, że od kiedy wprowadzili do obory roboty udojowe i program zarządzania stadem, pracy mają znacznie mniej niż wcześniej i są spokojni, bo wszystko jest pod kontrolą.

– W 1993 roku, kiedy skończyłem 18 lat, przejąłem od rodziców 7-hektarowe gospodarstwo – wspomina Leszek Olszewski. – Już po pół roku kupiłem kolejne, a po następnych kilku miesiącach drugie, sąsiednie. Miałem wtedy 18 hektarów. Zwiększałem też produkcję, posiłkując się kredytami. Byłem chyba najmłodszym kredytobiorcą w moim banku. I do dzisiaj nie mam żadnych problemów z pożyczkami.

Rolnik w ciągu kolejnych kilku lat utrzymywał krowy mleczne, trzodę chlewną i produkcję roślinną, w tym plantację buraków cukrowych. – Jednak zaczęła przeważać specjalizacja mleczarska, ze względu na stabilne comiesięczne dochody – wyjaśnia i wspomina świńskie górki i dołki.

Po dwóch latach Leszek Olszewski zwiększył własny areał do 45,5 ha. Ponadto dzierżawi od sąsiadów ponad 84 ha, w sumie ma więc ok. 130 ha. – Dzierżawione grunty z czasem wykupimy, bo właściciele nie chcą ich uprawiać, a nie mają komu przekazać gospodarstw. Młodzi ludzie wyemigrowali – mówi.

Nie czują pandemii

W strukturze zasiewów dominują gatunki przeznaczone na paszę dla bydła – 40 ha zajmuje kukurydza na ziarno i kiszonkę, ok. 50 ha zboża i 32 ha łąki. Na razie rolnik uprawia grunty tradycyjnie, ale zapowiada, że w przyszłym roku zmieni system na bezorkowy, a dokładnie pasowy. – W 2019 roku kupiłem duży ciągnik, do którego można podpiąć agregat uprawowo-siewny – wyjaśnia. – Następny będzie więc zakup takiej maszyny. Muszę jednak ostrożnie inwestować, bo gospodarstwo zadłużone jest na 2,5 miliona złotych. Dlatego, żeby nie stracić płynności finansowej, powinniśmy sprzedawać mleko za co najmniej 1,20 złotego za litr. Teraz odstawiamy mleko do SM Sierpc, która płaci 1,43 złote netto plus VAT. Mleczarnia produkuje słynny ser Królewski, sprzedaż nie spadła, więc chyba nie będzie obniżki cen skupu.

Państwo Olszewscy zapewniają, że nie odczuli negatywnych skutków pandemii Covid-19. – Od marca mleczarnia tylko raz obniżyła cenę skupu mleka o 7 groszy za litr, podczas gdy w innych spółdzielniach spadła ona nawet o 20-25 groszy – mówi rolnik. Nie miał też problemów z odbiorem mleka, czy z zakupem środków do produkcji. Odnotował jedynie niewielkie opóźnienia w odbiorze brakowanego bydła. Zaproponował to zresztą sam pośrednik, z którym rolnik współpracuje już prawie 20 lat i który przekonywał, że lepiej sprzedać bydło, kiedy ceny skupu za 2-3 tygodnie wzrosną. Gdy rzeczywiście poszły w górę, odebrał zwierzęta.  

– Środki ochrony roślin i nawozy też kupuję w zaprzyjaźnionej firmie, od 10 lat tej samej, i nie narzekam na ceny ani asortyment – przekonuje gospodarz. – Właściciel sam mi podpowiada, w którym momencie mam zrobić zakupy.

Stadem rządzi program

W 2005 r. rolnicy zrezygnowali z produkcji tuczników i skończyli budowę nowej wolnostanowiskowej obory z halą udojową. Obiekt miał wymiary 40 x 17 m (680 m2) i mieścił początkowo 50 krów mlecznych (wtedy gospodarstwo miało 33 krowy dojne i 30 sztuk młodego bydła), a później 90. W 2012 r. bydło zajmowało już wszystkie starsze budynki inwentarskie w podwórzu. Także w nowej oborze zrobiło się ciasno, więc rolnicy rozbudowali ją, a dokładnie poszerzyli o 10 m. Kolejna rozbudowa miała miejsce w 2017 r.  Teraz jest to obora wolnostanowiskowa bezściołowa z korytarzem paszowym biegnącym wzdłuż kalenicy i z legowiskami o długości 2,30 i 2,70 m wyłożonymi matami i wyścielonymi trocinami. Halę udojową zastąpiły dwa roboty firmy GEA ze zbiornikiem na mleko, są tu też zgarniacze do nieczystości, robot podgarniający paszę na stole paszowym oraz czochradła. – Po wstawieniu robotów udojowych po raz pierwszy miałem spokojne święta. Nie muszę już chodzić do obory, gdy przyjmujemy gości, nie muszę zjeżdżać o określonej godzinie z pola do udoju – mówi Leszek Olszewski. 

Roboty GEA będą pracować w gospodarstwie 20 lat – ma nadzieję rolnik. – Są bardzo funkcjonalne, można w nich ręcznie podłączyć aparat na przykład wtedy, gdy krowa ma bardzo nisko zawieszone wymię. Doją w podziale ćwiartkowym, co jest wygodne wtedy, gdy jakaś ćwiartka jest leczona antybiotykiem. Jeśli jedna ćwiartka wydoi się szybciej, kubek natryskuje dipping na strzyk i doi pozostałe ćwiartki. Klatkę można zwęzić (dla młodych) lub poszerzyć (dla starszych krów). Można też krowę zablokować w boksie i wykonać potrzebne zabiegi – wymienia zalety robotów.

Pomocą dla rolników jest też program do zarządzania stadem DairyPlan C21 firmy GEA, wprowadzony w tym samym momencie, kiedy w oborze stanęły roboty udojowe – 19 kwietnia 2018 r. Umożliwia on centralne zarządzanie stadem z dostępem do wszystkich danych na temat zwierząt i produkcji, a więc zarządzanie udojem, reprodukcją, karmieniem, wykrywanie chorych zwierząt czy krów produkujących mało mleka. Także lekarz weterynarii opiekujący się stadem ma w telefonie aplikację, dzięki której widzi, co dzieje się ze zwierzętami i może błyskawicznie zareagować, np. kiedy krowa przez kilka godzin nie pojawia się przy stole paszowym lub ma ruję. – Nawet do niego nie dzwonię – mówi rolnik. – To bardzo wygodne, ale na początku była to dla nas wielka zmiana, a nawet szok. Uczyłem się obsługi tego programu przez dwa tygodnie.

Całe wyposażenie obory kosztowało 960 tys. zł, przy czym rolnik nie jest obciążany miesięcznymi opłatami ryczałtowymi za serwis maszyn.

Ponieważ w gospodarstwie i oborze zamontowano system monitoringu, na ekranach smartfonów oraz telewizorów w salonie i w sypialni rolnicy mogą w każdej chwili zobaczyć, co dzieje się w stadzie.

– W tym roku razem z wnioskiem o dopłaty bezpośrednie złożyłem wniosek o dopłaty dobrostanowe, mimo że bydło nie ma wybiegu, bo u nas tego nie można zrobić – zdradza gospodarz. – Ale obora spełnia warunki – krowy mają odpowiednio dużo miejsca. Mam więc nadzieję, że bez problemu dostanę dodatkowe 96 tysięcy złotych rocznie.

Częsta korekcja racic

Stado rasy holsztyńsko-fryzyjskiej liczy 250 zwierząt, w tym 130 krów dojnych. Średnia wydajność krów wynosi 10,5 tys. l mleka, rekordzistki dają aż 15,5 tys. l w laktacji. – Satysfakcjonuje mnie to – stwierdza rolnik. Krowy wchodzą do robotów udojowych od trzech (te dające 30-40 l mleka) do pięciu razy (rekordzistki dające 60-70 l mleka) na dobę. Taka wydajność jest bezpieczna dla krów, które w tym gospodarstwie przeżywają cztery laktacje, ale są też w stadzie sztuki 10-, 11-letnie, które dają tyle mleka, że nie warto ich brakować. I na dodatek te starsze krowy bez problemów przyzwyczaiły się do robotów udojowych. Obora jest pod kontrolą użytkowości mlecznej od 22 lat. Mleko zawiera średnio 220-240 tys. komórek somatycznych i 20 tys. drobnoustrojów w ml, ma średnio 3,86 proc. tłuszczu i 3,3 proc. białka.

Stado karmione jest TMR-em mieszanym w wozie paszowym. W skład dawki (jednakowej dla wszystkich grup technologicznych) ustalanej przez doradcę, od trzech miesięcy z firmy Cargill, wchodzi: kiszonka z kukurydzy, sianokiszonka i pasze treściwe – własne ziarno zbóż oraz soja, rzepak, młóto i dodatki witaminowo-mineralne. Całe stado dostaje TMR w dawce ustawionej na 30 l mleka dziennie. Wydajniejsze krowy otrzymują dodatkowe zindywidualizowane dawki w stacjach paszowych robotów udojowych, np. te, które dają ok. 70 l mleka dziennie dostają dodatkowo 8 kg paszy treściwej. Krowom, które kończą laktację przysługuje jedynie do 0,5 kg dodatkowej paszy dziennie. Dostają ją po to, żeby chętniej wchodziły do robota udojowego.

Nasz areał wystarcza na produkcję pasz dla bydła, w tym roku mamy nawet duży zapas kiszonki i sianokiszonki, dlatego tylko połowę kukurydzy zbiorę na kiszonkę, a resztę na ziarno, które sprzedam – planuje Leszek Olszewski.

Pierwszy pokos traw w maju był tu bardzo udany. – Trawa była soczysta, zielonej masy było bardzo dużo – twierdzi rolnik. – Ale już drugi pokos będzie znacznie gorszy – zbiorę najwyżej jedną trzecią tego, co w pierwszym. Tylko wtedy, gdy spadnie deszcz trawy być może odbiją.

Wszystkie jałóweczki przeznaczone są na remont stada, a 2-tygodniowe byczki rolnik sprzedaje do dalszej hodowli. – Od 2022 roku zaczniemy sprzedawać także zacielone jałówki, bo sądzę, że już nie będą potrzebne w stadzie – planuje. – Nigdy nie kupiliśmy jałówki, wszystkie krowy są z własnej hodowli, a genetykę zmienialiśmy tylko przez seksowane nasienie buhajów – zapewnia i dodaje: – Muszę jeszcze tylko zwiększyć liczbę zabiegów korekcji racic ze średnio 2,5 w roku do trzech, przy czym krowy zasuszane będą miały korekcję racic co drugi miesiąc, żeby wchodziły w laktację ze zdrowymi nogami. To bardzo ważne – krowy częściej chodzą wtedy do stołu paszowego i do robota udojowego.

Po korekcji racic czas poboru paszy wydłuża się – krowa stoi przy stole paszowym o ok. 20 minut dłużej niż przed korekcją. Teraz krowy przebywają przy stole paszowym średnio 5,5 godz. dziennie.

Cały tekst można przeczytać w lipcowym numerze miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny”

Małgorzata Felińska

Fot. Jarosław Pruss

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy