Chlewnia z klimatyzacją

2022-01-03

Jarosław Janowski jest właścicielem 120-hektarowego gospodarstwa rolnego w Murczynie pod Żninem (woj. kujawsko-pomorskie). Specjalizuje się w hodowli trzody w cyklu zamkniętym. Wybudował nowoczesną chlewnię dla loch i zmodernizował starsze obiekty. Strukturę produkcji roślinnej dostosował do potrzeb żywieniowych stada.

W rodzinie państwa Janowskich tradycja rolnicza sięga XIX w., kiedy pradziadek gospodarza – Franciszek kupił od państwa 9-hektarową parcelę w Murczynie. Później przekazał ją synowi, czyli dziadkowi obecnego właściciela – Janowi. W czasie II wojny światowej Niemcy wysiedlili rolnika. Wrócił on do Murczyna w 1945 r. i zastał majątek pusty i ograbiony. Udało mu się doprowadzić gospodarstwo do dobrego stanu i przekazać je swojemu synowi i jego żonie – Stefanowi i Annie, rodzicom Jarosława Janowskiego. Wtedy gospodarstwo obejmowało już 30 ha.

Jarosław Janowski z żoną Marią (też pochodzącą z wielopokoleniowej rolniczej rodziny) oraz dwiema córkami – Martą i Kingą – nadal mieszka w rodzinnym gospodarstwie. – Rolnikiem zostałem w 1998 roku, po skończeniu Technikum Rolniczego w Gąsawie – opowiada. – Zaczynałem od pół hektara. Byłem jedynym synem, wiadomo więc było, że przejmę rodzinne gospodarstwo. Najpierw jednak, w 1999 roku, kupiłem dwa inne 15-hektarowe gospodarstwa, a w 2000 roku rodzice przekazali mi 28 hektarów i inwentarz – dodaje. 

Papka w korycie

Ojciec gospodarza wcześniej zrezygnował z chowu bydła mlecznego, więc inwentarzem było 10 macior w cyklu zamkniętym. – Dwa lata później miałem już 100 loch w cyklu zamkniętym – wspomina Jarosław Janowski. – Gospodarowałem razem z ojcem, powiększaliśmy majątek, kupowaliśmy ziemię, budowaliśmy i modernizowaliśmy obiekty inwentarskie.

W 2017 r. rozpoczęli budowę nowoczesnej chlewni macior z odchowalnią prosiąt, którą oddano do użytku w maju 2019 r. Inwestycja została w połowie sfinansowana z działania PROW 2014-20 „Modernizacja gospodarstw rolnych”. Dotacja wyniosła 900 tys. zł. – Teraz mam nowoczesny obiekt – chlewnię na 175 loch i dwa knury z odchowalnią prosiąt, których jest 500-600 jednorazowo – mówi rolnik.

Budynek ma optymalną wentylację wymuszoną. W chłodnych porach roku zimne powietrze zasysane jest do kanału położonego pod posadzką, następnie, już ogrzane, przez otwory wentylacyjne trafia do korytarza, a stamtąd do poszczególnych kojców dla zwierząt, po czym usuwane jest przez wentylatory umieszczone w dachu budynku. Latem działa to odwrotnie – nagrzane powietrze trafia do podziemnego kanału, ochładza się w nim i schłodzone o 3 stopnie kierowane jest do kojców, a stamtąd na zewnątrz chlewni.

W nowym obiekcie zainstalowano trzy automatyczne paszociągi koralikowe pobierające pasze z zasobnika i rozdzielające je na koryta w poszczególnych kojcach. Wszystkim steruje komputer. – Dzięki temu praca przy codziennym zadawaniu paszy trwa tylko 15 minut rano i 15 minut wieczorem. Trzeba sprawdzić, czy lochy zjadły. Poza tym jednak przy stadzie jest wiele pracy – kastracja, łamanie ząbków, profilaktyka, monitoring – wymienia gospodarz.

Świnie żywione są paszą sypką. Trafia ona do koryt, na dnie których znajduje się woda, więc zwierzęta jedzą papkę. Kiedy opróżnią koryta, automatycznie napełniają się one wodą do wysokości 5 cm. Świnie mają więc nieograniczony dostęp do wody.

Mobilna mieszalnia

Rolnik sporządza pasze we własnej mobilnej mieszalni zaczepianej do ciągnika i napędzanej przez ciągnik. Komponenty to ziarno zbóż z własnych upraw rozdrobnione w śrutowniku elektrycznym oraz dokupowane: śruta sojowa, śruta rzepakowa, mieszanka paszowa uzupełniająca i dodatki mineralno-witaminowe. – Mieszalnię kupiliśmy w ubiegłym roku. Jest bardzo wydajna – produkuje 15 ton paszy na godzinę – nie kryje zadowolenia gospodarz. 

Lochy przebywają w sektorze krycia do 30 dni (w kojcach pojedynczych), lochy prośne  utrzymywane są w kojcach grupowych, a 7-10 dni przed porodem trafiają na porodówkę.

Maciory i prosięta trzymane są na rusztach. Prosięta na plastikowych (cieplejszych), a lochy na żeliwnych (chłodniejszych). – Na rusztach żeliwnych, pod wymieniem maciory, prosiętom jest zimno i niewygodnie, dlatego po napiciu się mleka szybko wracają na ruszty plastikowe, pod lampę grzewczą, na maty gdzie śpią. A maciory też mają komfort, bo lubią niższą temperaturę – wyjaśnia Jarosław Janowski.

Rolnik hoduje rasę polską białą zwisłouchą i hybrydową PIC. Ale z PIC nie jest zadowolony. – Dlatego krzyżuję te loszki z knurami pbz – mówi. – Wtedy świnie są dłuższe i zachowują się lepiej, bo zdarzało się, że loszki PIC zagryzały swoje prosięta. Rodzą jednak o 2-3 prosięta w miocie więcej niż lochy pbz, tuczniki tej rasy mają lepszą mięsność. Mam więc teraz w stadzie mieszankę PIC z pbz.

Tuczniki rolnik odchowuje w dwóch zmodernizowanych tuczarniach (na 600 i 400 zwierząt), na rusztach betonowych. W czwartej tuczarni utrzymywane są loszki przeznaczone na remont stada oraz zwierzęta w trakcie leczenia lub pourazowe. Prosięta rodzą się sukcesywnie, po odchowaniu trafiają do tuczarni, tucz trwa cztery miesiące, a ok. 120-kilogramowe sztuki o mięsności 59 proc. odbiera co tydzień własnym transportem Zakład Przemysłu Mięsnego M.P. Ławniczak z Janowca Wielkopolskiego.

– Ceny skupu są teraz marne, utrzymujemy jednak stado, bo nie jest problemem je zlikwidować. Problemem jest wznowienie produkcji. Ponadto dostałem dofinansowanie na budowę chlewni, więc nie mogę zrezygnować z hodowli przez pięć lat, mimo że takiego dołka świńskiego nigdy jeszcze nie było – wyjaśnia Jarosław Janowski. – Zdarzały się okresy niższych cen skupu trzody, zawsze jednak trwały krócej, najwyżej kilka miesięcy. Tym razem ceny są niskie od półtora roku. Już wtedy opłacalność produkcji bardzo spadła. Teraz do każdego tucznika dopłacam 150 złotych.

Cały tekst można przeczytać w wydaniu 01/2022 miesięcznika „Przedsiębiorca Rolny” 

Małgorzata Felińska

Fot. Jarosław Pruss

Zapoznałem się z informacją o
administratorze i przetwarzaniu danych

Komentarze

Brak komentarzy